Meksyk, koniec maja 2008 roku
Równe 15 lat temu, tuż po maturze, a chwilę przed rekrutacją na studia, dzięki uprzejmości i hojności bliskich mi osób miałam zaszczyt przeżyć podróż życia 😎. Wybrałam kierunek: Meksyk! I dziś, gdybym ponownie mogła zdecydować albo podpowiedzieć komuś, dokąd jechać na jedyne naprawdę egzotyczne wakacje w życiu, to powiedziałabym - Meksyk!
W Meksyku jest bowiem... wszystko! (No może prawie 😉). Są plaże, oceany, zatoki, pustynie, wulkany, góry, wodospady, rzeki, kaniony, parki narodowe, rezerwaty przyrody i rezerwaty rdzennych mieszkańców, dżungle, muzea, kościoły, miejskie place i wiele, wiele innych!
Ponadto Meksyk naprawdę się PRZEŻYWA, tzn. doświadcza się go wszystkimi zmysłami! Wiedza jest ulotna i po latach zapomina się daty, nazwy miejscowości czy szczegółowy harmonogram wyjazdu, ale dotyk kropel deszczu w czasie burzy w dżungli czy kaktusów na pustyni pośrodku niczego, smak zupy z agawy, ananasa prosto ze straganu czy kurczaka w czekoladzie, dźwięki Mexico City w godzinach szczytu, muzykę mariachi na rogu ulicy czy hałas wodospadu, zapach przypraw w lokalnych daniach czy bananów wiszących na drzewie, widok Zatoki Meksykańskiej z rajskiej plaży albo bezkresnych wiosek ze szczytu piramidy - pozostaną w pamięci na zawsze! Pozwólcie, że spróbuję Wam to wszystko choć trochę przybliżyć.
Wycieczkę rozpoczęliśmy od krótkiego pobytu w stolicy - Mexico City. Jedno z największych miast na świecie zwiedzaliśmy dość pobieżnie, zapamiętałam głównie niewyspanie przez jet lag, okropny smog, niekończące się slumsy na obrzeżach, korki i dźwigi budowlane w ciągle rozrastającym się tworze miejskim:
Katedra Metropolitalna na placu Zócalo (największa i najstarsza w Ameryce!):
Muzeum Antropologiczne:
Pływające Ogrody (to atrakcja jak z bajki, pływa się kanałami na drewnianych, przepięknie zdobionych barkach - restauracjach spożywając lokalne przysmaki i słuchając dźwięków muzyki mariachi!):
Z Maxico City wyruszyliśmy w podróż do Teotihuacán - starożytnego miasta rdzennych amerykanów z charakterystyczną Piramidą Słońca liczącą 65 metrów wysokości.
Zwróćcie uwagę, jak ogromne musiało to miasto być w szczycie swojego rozkwitu, skoro jego ruiny są tak obszerne.
Zobaczcie też, jak ogromne są rosnące w naturze agawy:
W okolicy oglądaliśmy kaktusy wielkości drzew na pustyni:
Największe wrażanie wywarły na mnie atrakcje w stanie Chiapas ze stolicą w Tuxtla Gutierrez. Tu typowo meksykańskie uliczki:
Płynęliśmy motorówką przez Kanion Sumidero. Widoki nie wymagają żadnego komentarza z mojej strony:
Na jednym z brzegów urządzono mini zoo z lokalnymi zwierzętami. Zrobiłam zdjęcia krokodylom, iguanie, aksolotlowi w akwarium (aksolotle to charakterystyczne dla Meksyku zwierzęta), papugom i roślinności:
Zwiedziliśmy też Wodospady Agua Azul w pobliżu.
Wyobraźcie sobie, jaki hałas wywołuje spiętrzająca się na kaskadach woda!
Następnie wyruszyliśmy w podróż do Parku Narodowego w Palenque, gdzie zwiedziliśmy ruiny VII-VIII-wiecznego miasta Majów.
Tam też na wolności, po lesie przechadzały się swobodnie iguany - symbol Meksyku:
W dalszej kolejności wyprawy zwiedziliśmy Chichén Itzá - ruiny miasta Majów i Tolteków liczące już przeszło 1500 lat!
Rdzenni amerykanie słynęli m. in. z ogromnej wiedzy matematycznej i astronomicznej, budynek z kopułą to pozostałość po obserwatorium astronomicznym!
A sfotografowany przeze mnie pierścień służył do gry sportowej, nie chcecie wiedzieć, czym do niego rzucano!
Na koniec dotarliśmy na "plażing" w Cancun:
Podsumowując: nie ma słów, aby opisać, jak bardzo warto zwiedzić Meksyk!
Komentarze
Prześlij komentarz