Barcelona 2-7 maja 2024 roku
Wreszcie udało mi się zrealizować swoje wieloletnie marzenie - odwiedziłam Barcelonę!
W mieście gościłam od 2 do 7 maja tego roku i w te pięć dni udało mi się bardzo intensywnie i aktywnie poznać stolicę Katalonii. Każdy ma inny styl podróżowania, jedni preferują sporty ekstremalne, inni wolą opalanie na plaży w kurorcie, ja natomiast najbardziej lubię doświadczać miejsc turystycznych w muzeach, galeriach, parkach, zamkach, punktach widokowych, klimatycznych kafejkach. Uwielbiam połączenie historii, architektury, sztuki, kuchni. O każdym zwiedzonym przeze mnie miejscu, zabytku przygotuję osobny tekst i pewnie będzie to trwało miesiącami 😉 Dziś pora na ogólne wprowadzenie w klimat i podsumowanie, czy było warto. Zapraszam do lektury! 😀
Udało mi się zwiedzić wszystko, co zaplanowałam, a nawet więcej! Nie zabrakło artefaktów starożytnych sprzed dwóch tysięcy lat (rzymskie kolumny świątyni Augusta):
Znalazło się miejsce na średniowiecze z podziemnym miastem (El Born Centre Cultural), katedrą pw. św. Eulalii i katedrą pw. Matki Bożej z Morza oraz dzielnicą gotycką:
Spacerowałam po deptaku La Rambla i kilku pięknych placach: Królewskim, Katalońskim, Hiszpańskim, a także widziałam kataloński Łuk Triumfalny:
Wypoczywałam w bajecznym Parku de la Ciutadella:
Moczyłam nogi w Morzu Śródziemnym na plaży Barceloneta i podziwiałam port:
Miasto oglądałam z punktów widokowych w dzielnicy Carmel i z góry Montjuic:
Podziwiałam śródziemnomorską przyrodę z naturalnie rosnącymi roślinami, które w Polsce znamy z doniczek w sklepach ogrodniczych:
O historii Katalonii dowiadywałam się w Muzeum Historii Katalonii i Muzeum Archeologicznym Katalonii oraz na zamku-fortecy na wzgórzu Montjuic:
Sztukę Katalonii poznawałam w Muzeum Sztuki Katalonii w Pałacu Narodowym i w Muzeum Picassa:
Z muzyką i secesją Barcelony zetknęłam się w Pałacu Muzyki Katalońskiej (na liście światowego dziedzictwa Unesco):
Zwiedziłam także secesyjny zabytkowy Szpital św. Pawła (na liście światowego dziedzictwa Unesco):
Wreszcie doświadczyłam geniuszu Gaudiego w Parku Guell, Bazylice Św. Rodziny (słynnej Sagrada Familia) i oglądając fronty zaprojektowanych przez niego kamienic: Casa Vicens, Casa Mila i Casa Batllo - wszystkie obiekty na liście światowego dziedzictwa Unesco:
Nie zabrakło spożywania tapas, czyli popularnych w Katalonii przekąsek, churros i paelli oraz licznych kawek na mieście:
Pomimo korzystania z metra i autobusów i ciągłego podjeżdżania wszędzie transportem publicznym (świetnie zorganizowanym w Barcelonie!) i tak codziennie robiłam po 25-30 tysięcy kroków. Ale żal było nie zwiedzić kolejnego miejsca, nie obejrzeć kolejnej atrakcji.
Pogoda dopisała, ani razu nie padał deszcz, choć raz było blisko, świeciło wspaniałe słońce, ale nie było upałów, temperatury w ciągu dnia oscylowały koło 20 stopni Celsjusza. Nie brakowało za to wiatru 😂
Ile to wszystko kosztowało? Najdroższy był hotel (choć budżetowy, ale położony blisko centrum i ze śniadaniami) - w przeliczeniu na osobę ok. 2 tysiące złotych. Następnie lot, z Krakowa na lotnisko w Gironie z bagażem w dwie strony w korzystnych godzinach za 850 zł. Z większych wydatków należy jeszcze wspomnieć o autokarze z lotnisko do centrum Barcelony i z Barcelony do Girony - w dwie strony kosztował 30 euro (połączenie świetnie skomunikowane z lotami, polecam!). Zdecydowałam się na bilet komunikacji miejskiej "bez ograniczeń" w ilości przejazdów i rodzaju środka lokomocji - to też spory wydatek ok. 22 euro, ale był to bilet aż na miesiąc, ponieważ na krótszy okres czasu nie ma dostępnych. Zostawiłam go potem na dworcu. Nie żałowałam tego wydatku ani trochę, codziennie korzystałam po kilka razy.
Zwiedzanie: Sagrada Familia to 26 euro, Parc Guell to 10 euro, łączony bilet do Pałacu Muzyki Katalońskiej i Szpitala św. Pawła to 30 euro. Pozostałe muzea zwiedziłam bezpłatnie korzystając z darmowej pierwszej niedzieli miesiąca, Muzeum Sztuki Katalońskiej było dostępne bezpłatnie już w sobotnie popołudnie, popołudniami można także za darmo zwiedzić katedrę pw. Matki Bożej z Morza. Jeśli jesteście uczniami, studentami, osobami niepełnosprawnymi lub 65+ to nawet te droższe instytucje zwiedzicie z rabatem. Pamiętajcie, że korzystając z darmowych dni musicie z wyprzedzeniem zarezerwować online wejścia na stronach internetowych.
Za jedzenie płaciłam średnio niespełna 20 euro dziennie: większość restauracji oferuje "menu dnia" z wyborem przystawek, dań głównych, deserów i napojów za łącznie 14-16 euro, skorzystałam też z najsłynniejszej sieciówki fast-food, gdzie średni zestaw kosztował 4,50 euro, w podobnej cenie można kupić popularne tapas, kawa z ciastkiem to praktycznie w każdej kawiarni koszt 2-3 euro, paella w turystycznym miejscu kosztowała 11 euro. Butelka wody w markecie kosztuje 0,5 euro, podobnie małe piwo. Kilogram pomidorów czy pomarańczy kosztuje ok. 2 euro. Jednym słowem jedzenie na mieście i w sklepach jest przeważnie tańsze niż w Polsce.
Ogólnie za 5 nocy i prawie 6 dni "ze wszystkim" zmieściłam się w 4 tysiącach złotych. Dałoby się zaoszczędzić kilkaset złotych chyba tylko na noclegach, ale zależało mi na komforcie.
Czy było warto? Jeszcze jak!
Podsumowując: nie wahajcie się i nie czekajcie ze spełnianiem swoich marzeń! Lepszego czasu nie będzie!
Komentarze
Prześlij komentarz