Zespół Cerkiewny w Radrużu koło Lubaczowa 8 września 2024 roku

Podczas urlopu na Roztoczu we wrześniu tego roku zwiedziłam Zespół Cerkiewny w Radrużu, na pograniczu województwa lubelskiego z podkarpackim oraz przy granicy polsko-ukraińskiej. W południowo-wschodniej Polsce znajduje się wiele cerkwi w różnych stanie - to pamiątki po licznych wyznawcach prawosławia, później grekokatolicyzmu, którzy zamieszkiwali Polskę do II wojny światowej, a właściwie wysiedlenia po wyznaczeniu granic po 1945 roku. Ta w Radrużu jest wyjątkowa, bowiem to jedna z najstarszych, a przy tym najlepiej zachowanych cerkwi w Polsce!



Przetrwałe dokumenty nie wzmiankują o konkretnej dacie powstania cerkwi pw. św. Paraskewy w Radrużu. Wiadomo, że parochia (czyli parafia) i cerkiew w tej miejscowości istniały już w połowie XV wieku, ale czy był to ten budynek, czy ten zastąpił wcześniejszy - nie wiadomo. Badania architektury, konstrukcji i wystroju datują zabytek na najpóźniej przełom XVI i XVII wieku. Cerkiew liczy zatem przynajmniej 400 lat, a powstała z drewna jodłowego pracą najwybitniejszych cieśli doby późnego gotyku!


Warto wspomnieć także o otoczeniu budynku, bowiem zabytkiem jest nie tylko kościół, ale cały zespół, drewniana dzwonnica:


Murowane ogrodzenie z dwiema bramami z 1825 roku (czyli także 200-letnie!):


Murowana kostnica przy bramie prowadzącej z cerkwi na cmentarz:


Oraz dwa cmentarze, mniejszy przed frontem cerkwi:



Oraz większy, zalesiony, z tyłu:



Cały kompleks stoi na lekkim wzniesieniu, w pobliżu przepływa niewielka rzeka. Oczywiście niegdyś były ty także domy i pola - w końcu cerkiew stała we wsi, od kilkudziesięciu lat wysiedlonej.


Cmentarze aktualnie są poddawane stopniowej restauracji, niektóre pomniki już odnowiono, ale nawet te zniszczone są w całkiem niezłym stanie, raczej widać po nich upływ czasu i powolne przysłanianie ich przez roślinność, niż zniszczenie z ludzkich rąk:







Cerkiew zbudowano na podwalinie z dębu na planie trzech połączonych z sobą kwadratów: największy z nich to powierzchnia nawy głównej, dwa mniejsze to powierzchnie babińca i sanktuarium.


Nawa kryta jest kopułą czterospadową z latarnią pod daszkiem, a babiniec i sanktuarium kryte są daszkami dwuspadowymi. Dachy przykrywa gont.


Z zewnątrz daszki kryją także soboty, czyli otwarte przedsionki umożliwiające nocleg wierzącym przybywającym na nabożeństwa z odległych miejscowości, którzy nie zdążyliby dotrzeć, gdyby nie wybrali się wieczór wcześniej, czyli w sobotę.


Są tu także najstarsze nagrobki, prawdopodobnie fundatorów świątyni, wykonane w sąsiadującym z Radrużem słynnym bruśnieńskim ośrodku kamieniarskim:


Wewnątrz cerkwi na uwagę zasługuje przede wszystkim XVII-wieczny ikonostas. Ikony napisało przynajmniej trzech twórców, ponieważ niektóre z nich są przez twórców sygnowane.


Ikonostas można też obejrzeć z poziomu chóru nad babińcem:


Ściany wewnętrzne zdobią także XVII-wieczne polichromie, w tym ta nad sanktuarium, przedstawiająca Ojców Kościoła.



Po wysiedleniu regionu po II wojnie światowej cerkiew stała opuszczona. W latach 1963-65 została lekko odrestaurowana przez lokalnych rzemieślników pod kuratelą konserwatorów zabytków z Krakowa. Ikonostas odnowiono dopiero w 2012 roku, wtedy także wpisano cerkiew na listę World Document Watch, czyli stu najcenniejszych na świecie zabytków zagrożonych zniszczeniem. Rok później kompleks cerkiewny w Radrużu wraz z trzema innymi cerkwiami po stronie polskiej i czterema po stronie ukraińskiej wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, a radrużańską cerkiew w 2017 roku także na Listę Pomników Historii Rzeczpospolitej decyzją Prezydenta RP.


Podsumowując: polecam obejrzenie Zespołu Cerkiewnego w Radrużu. Od 2010 roku zarządza nim Muzeum Kresów w Lubaczowie. Bilety kupuje się na miejscu, zwiedzanie możliwe jest wyłącznie o wyznaczonych godzinach, z przewodnikiem. Bilet normalny kosztuje obecnie 15 zł - śmiesznie mało w stosunku do rangi zabytku i w porównaniu z wygórowanymi cenami zwiedzania niektórych znacznie mniej istotnych miejsc.

Pożydowskie synagogi i kirkuty stały się po II wojnie światowej (a nawet już w trakcie jej trwania) ofiarą antysemityzmu i w znakomitej większości rozkradzione, zniszczone aktami wandalizmu, macew używano do utwardzania dróg i podwórek... Cieszę się, że Polacy potrafili przynajmniej nie zniszczyć zabytków pozostałych na ziemiach polskich po sąsiadach wysiedlonych na Wschód, chociaż przecież ich także nie łączyła religia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wieża widokowa na Górze Krzemyczej 21 września 2024 roku

Zamość i Roztocze 5-8 września 2024 roku

"Oczy Ziemi" koło Suchedniowa 6 kwietnia 2024 roku